Paulina Holtz

Paulina Holtz
Aktorka, mama dwóch córek, autorka książki dla rodziców "Luśka na planecie dziecko. Nieporadnik świadomego rodzica":http://www.mamuka.pl/ksiazka-luska-na-planecie-dziecko-cz-1.html Wyd. Mamuka. Woli o sobie myśleć jako o ciekawej świata Mamie Poszukującej. Nie chodzi utartymi ścieżkami, ale chętnie korzysta z doświadczenia innych rodziców.

W dzisiejszym zalewie reklam trudno podczas zakupów szybko zdecydować, co jest najbardziej wskazane dla dziecka i z pewnością mu nie zaszkodzi – jak przekonać rodziców do edukacji, by czytali skład kupowanych produktów nie tylko spożywczych, ale i odzieży, zabawek, wyposażenia mieszkania i chcieli poszerzać wiedzę, czego unikać?

Ta edukacja nie zaczyna się od tego, co kupujemy dla dziecka, ale jaki mamy stosunek do żywności i żywienia w ogóle. Uważam, że trzeba przede wszystkim uświadamiać dorosłych, ale także – a może przede wszystkim – same dzieci, że żywność gotowa, przetworzona (dania w proszku czy półprodukty) jest niezdrowa, że cukier nie krzepi, a powoduje otyłość, kłopoty z koncentracją, próchnicę itd. Oczywiście trzeba namawiać rodziców, aby raz na jakiś czas przeczytali ze zrozumieniem skład kupowanych produktów. Bo kiedy uświadomimy sobie, że w słodzonym jogurcie owocowym jest 6 łyżeczek cukru, a w syropie udającym malinowy jest 0,1% malin to zaczniemy bardziej podejrzliwie i ostrożniej podchodzić do tego, co kupujemy.
Niestety bardzo często produkty dla dzieci, poza pięknymi kolorowymi opakowaniami, zawierają całą masę barwników, cukru i konserwantów. Warto walczyć, aby w szkolnych sklepikach nie było “śmieciowego jedzenia”, ale też i w szkole i w przedszkolu powinno się wprowadzić zajęcia czy wykłady o zdrowym żywieniu. Dzieciaki potrafią świetnie odróżnić rzeczy wartościowe od śmieci, warto postawić na ich edukację.

Wychowując dzieci wielu rodziców nie uczy ich, jak wybierać zdrowe jedzenie i zdrowe gadżety, by wyrosły na świadomych konsumentów – w czym tkwi największy problem?

Oczywiście w niewiedzy samych rodziców. A może trochę z lenistwa. Dlatego uważam, że warto aby także szkoły i przedszkola miały swój udział w edukacji na temat zdrowego żywienia. Oczywiście wszelkie programy skierowane do rodziców są równie ważne. Moim zdaniem ważne jest też wprowadzanie regulacji prawnych, które zmuszają producentów do wyszczególniania większymi literami na opakowaniach informacji o zawartości np. cukru, a nie ukrywania ich na końcu listy składników. W moim odczuciu wielkim problemem jest nieświadomość rodziców jak niebezpiecznie nafaszerowane hormonami jest mięso kurczaka – może ono powodować zaburzenia hormonalne i przedwczesne dojrzewanie dziewczynek. Tak więc każde działanie w kierunku uświadamiania rodzicom skutków nieprawidłowego odżywiania ma sens.

Zdrowy dom to nie tylko dom bez alergenów – nadmiaru detergentów, wilgoci, roztoczy, pleśni, ale zaprojektowany i prowadzony tak, by zachować jak najwyższą dbałość o zdrowie rodziny, zapobiec astmie i innym dolegliwościom – dlaczego produkty hipoalergiczne i ekologiczne czy wakacje bez alergenów nie cieszą się wciąż wśród Polaków zainteresowaniem? – mimo iż często cenowo nie odbiegają od pozostałej oferty sklepowej czy hotelowej?

Myślę, że nie ma wystarczającej informacji i promocji tego typu produktów. Poza tym ich dostępność jest również ograniczona. Mieszkam w Warszawie i mam dostęp do wszelakich ofert, ale wystarczy pojechać na wieś czy do małego miasteczka i już kupno np. mleka ryżowego graniczy z cudem. Świetnym narzędziem jest Internet, ale też współpraca z przedszkolami, szkołami, przychodniami w całej Polsce.

Na co jeszcze powinien zwracać uwagę świadomy rodzic, dbający o zdrowie dziecka?

Na toksyny w kredkach, farbach, zabawkach. Znam przypadek dziewczynki, która ciężko zatruła się toksynami zawartymi w farbach dla dzieci, ale bez atestu. Z trudem uratowano jej życie.Tak więc zwracajmy uwagę na oznaczenia i kupujmy produkty dla dzieci tylko atestowane. Nawet jeżeli są trochę droższe. Bo chyba życie czy zdrowie naszych dzieci nie ma ceny?!